środa, 18 stycznia 2017

Puszysty kocyk, który uszczęśliwia

Czy wy też to widzicie? Co uszczęśliwia najbardziej na świecie i poprawia ponurą atmosferę krótkich dni? Śnieg! Puszysty kocyk, który okrywa całe otoczenie. To jest tak piękne, że wracając dzisiaj ze szkoły nie było momentu, kiedy nie zachwycałam się lecącymi z nieba płatkami śniegu. Niby mamy dzisiaj „Blue Monday” ale szczerze powiedziawszy, spoglądając dzisiaj rano przez okno zaraz po przebudzeniu całkowicie o tym zapomniałam. Osobiście nie lubię poniedziałków, pierwszy i najgorszy dzień tygodnia. Niby powinnam być wypoczęta po weekendzie, ale to działa w zupełnie inny sposób. Po powrocie do domu chcę zrobić tyle rzeczy, że mój sen ogranicza się do pewnej liczby godzin snu. Dzisiejszy poniedziałek był wyjątkowy. Tyle pozytywnej energii nie zapewniłyby mi nawet rzeczy, które uwielbiam. Wystarczy spojrzeć na te dzieciaki  (i Wiktorię ), które najchętniej zebrałyby cały ten ogromny śnieg z parku w swoje małe rączki i rzuciły w przeciwnika, który chowa się za drzewem. Ważne, że się uśmiechają. Widok jest idealny, nieziemski, prawdziwy i pocieszający, pomimo że coś nie gra można pocieszyć się tak banalną rzeczą. Na chwilę zamienić się w małego przedszkolaka i powygłupiać na śniegu. Nie wiem, czy wy tak macie… Ja zdecydowanie tak.
dziecko-zima-nieg
Dzisiejsza podróż ze szkoły mogłaby trwać w nieskończoność. Nie przeszkadzałoby mi to, na pewno nie dzisiaj. Najchętniej usiadłabym na ławce i wpatrywała się w niebo. Genialny widok, który przedstawia wirujące płatki śniegu w kierunku Twojej twarzy. Szkoda, tylko że nie zabrałam ze sobą na ten tydzień aparatu, zdjęcia byłby świetne. No niestety, ale może uda się uwiecznić kilka momentów aparatem z telefonu. Efekt nie ten sam co lustrzanką, ale zawsze coś. Tylko żeby ten zimowy krajobraz utrzymał się jak najdłużej. Przecież już niedługo ferie!
Mina Wiktorii, kiedy dzisiaj weszłam do pokoju cała uszczęśliwiona była nie do podrobienia. Zaraz jednak zrozumiała co sprawia mi tyle radości i sama zaraziła się tą energią podczas wycieczki do sklepu po jakieś normalne jedzenie. Chciałyśmy zrobić aniołki na śniegu, ale skończyło się tylko na kilku śnieżkach i śmiechu. Zawsze coś, zwłaszcza, kiedy wracasz ze sklepu obładowana żywnością i nie masz szans, żeby się wybronić. Dobra-przynajmniej Wiki miała radochę. Wybaczam jej nawet ten śnieg w kieszeni, który zmoczył mój telefon. Zabawne, że nawet taka pogoda może zmienić tak diametralnie podejście do wszystkiego. Na chwilę można zamienić się znów w małe dzieciaki i pobiegać z rozpiętą kurtką, w mokrych rękawiczkach i zmrożoną twarzą od panującego zimna. Podoba mi się to oderwanie od rzeczywistości. Dzisiejszy dzień był rewelacyjny. Spadł śnieg, czyli jak dla mnie wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Najlepsze chwilę do, których coraz częściej wracam pamięciom. Chwilę, które są przeszłością ale pozostają w pamięci na zawsze!
Winter park at night