poniedziałek, 16 października 2017

Obserwator niedoskonały

         Stwierdzam, że moda rządzi się swoimi prawami. Wow-wiem, odkrycie. W sumie jest to banalne zwłaszcza w XXI wieku, jednak dopiero teraz będąc w zupełnie innym miejscu niż dotąd żyłam, zauważam poszczególne detale. My jako ogromna mieszanka ludzi z zupełnie innymi wyobrażeniami tworzymy swoją kulturę i sposób bycia. Ubierając się na swój sposób, nosząc dodatki i przedmioty zauważone z odległości przez innych lub wręcz przeciwnie, ignorowane, wyrażamy siebie. Swoje ideologie, wartości czy koncepcje powszechnie rozumiane i akceptowane, albo-co również się zdarza-krytykowane. Krytyka-ciekawe pojęcie, które tłumaczone ostatnio przez pewnego wykładowcę dało mi dużo do myślenia. To pojęcie straciło swoje znaczenie już bardzo dawno temu. Krytyki nie ma, resztka znanych krytyków, którzy w jakiś sposób potrafili wypowiedzieć się o książce czy filmie dawno odeszła z tego świata. Jak to jest? Czemu tak uważam i zgadzam się w stu procentach ze zdaniem mojego wykładowcy? W dzisiejszych czasach wszystko można  kupić, zatuszować, ujednolicić i pochwalić, jeśli tylko ma się znajomości i pieniądze. Wiem, że to troszkę kontrowersyjne stwierdzenie i każdy ma na tego typu tematy inne poglądy. Ja jednak ze względu na swoje wartości i zasady potrafię wyłapać takie szczegóły będące rutyną dnia codziennego. Wystarczy mieć znajomego w prasie, kumpla, który jest „krytykiem". Jedna rozmowa, delikatny uśmiech i opis Twojego arcydzieła będzie tak przekoloryzowany, że ludzie z czystej ciekawości sięgną po lekturę lub wyszukają film w internecie, które wydają się idealne. Jak dla mnie są dwie strony krytyki XXI wieku. - bo tak można to nazwać. Krytyka zwana „hejtem”, która zależnie od osoby jest długim opisem w komentarzu lub krótkim jednowyrazowym, lub dwuwyrazowym stwierdzeniem. Drugi rodzaj to pozytywna krytyka, która swoją szeroką kolorystyką potrafi zatuszować liczne błędy czy niezgodności. Szczerze powiedziawszy spotykamy się teraz z „hejtem". Ludzie „hejtują" wszystko. Nawet to, co wydaje się ciekawe i inne. Wnosi nowe perspektywy i sprawia, że dostrzegamy pewne sprawy w trochę innym świetle. Ludzie, wychodząc troszeczkę poza reguły moją w tym swój cel. Chcą zaistnieć, zostać zauważonym. W dzisiejszych czasach przeciętny człowiek, ubrany normalnie jak każdy jest przeciętnym człowiekiem. Wyróżnia się ten, który eksperymentuje z modą, wnosi do niej liczne zmiany, które na samym początku dla większości są zabawne. Niestety albo stety w późniejszym czasie ta większość wchodzi pod zbiór tejże właśnie osoby, która wymyśliła dany trend. Kto kiedyś nosiłby widoczne kolorowe skarpetki na pół łydki (w szczególności chłopaki). Dla mnie tego typu kombinacje były idealnym strojem na leniwy dzień spędzony w domu. A teraz? Ludzie wychodzą tak ubrani na ulicę, do pracy, na uczelnię. Dresy w połączeniu z elegancką bluzką. Czy długie płaszcze i ogromne szale to norma. Będąc ubranym modnie, ale byle jak jesteś zauważonym. Czasami uwagę zwraca ostry makijaż a czasami tiulowa czarna spódnica do kostek i trampki. Nie mam pojęcia czemu, ale bardzo mi się to podoba. Moda stała się sposobem na wyrażenie siebie. Pokazaniem swojego wnętrza, drugiego ja. Krzyczącej nastolatki czy ułożonego chłopaka w okularach, płaszczu i szaliku. Czy skrytykujemy kogoś, kto ubrany jest w sposób oderwany od rzeczywistości? Pewnie! Taka nasza natura, mamy to już w sobie. Jednak czemu to robimy? Bo nam się to podoba. Lubimy nowości, mamy tematy do dyskusji negatywnej czy pozytywnej.

                                                


        Ogólnie w moim mniemaniu moda wraca. To, co było kiedyś modne pojawia się dzisiaj na półkach sklepowych. Szczerze? Nie dziwi mnie to. Człowiek nie wymyśli już nic innego. Pozostało nam powracanie co jakiś czas do dawnej mody i przekształcanie jej na trochę inny sposób albo chodzenie nago. Wiadomo wszyscy słynni projektanci czy to z Polski, Francji czy Ameryki mają mnóstwo nowych koncepcji na stworzenie czegoś innego. Jednak w wielu przypadkach są to pokazowe sztuki, suknie na czerwony dywan czy bankiet, ale nie do użytku codziennego. Nikt nie założy długiej czarnej suki z piórami na uczelnie czy stroju zakrywającego tylko skrawki ciała do pracy. Nie oszukujmy się dyrektor na samym wejściu najpierw zaniemówiłby z wrażenia a później wezwał do siebie na dywanik. Chcemy czegoś nowego, poszukujemy wrażeń i świeżości, ale nie zapominajmy o tym minimalnym zachowaniu trzeźwego umysłu. Można się bawić modą, ale z rozsądkiem. Bo chyba nie chcemy wylecieć z pracy za ubiór albo dostać upomnienie wykładowcy. Pamiętajmy o szacunku i o tym, że nasz ubiór wyraża jednocześnie naszą osobę, ale też postawę wobec innych.
   
Jadąc autobusem, czekając na uczelni na kolejne wykłady, idąc ulicą czy siedząc w kawiarni spotykam tyle osób. Tyle odmiennych charakterów. Zupełnie innych ludzi z totalnie innymi poglądami, marzeniami i wartościami. I wiecie co? To robi wrażenie. Z wyglądu można tak wiele odczytać. Wiadomo powszechne stwierdzenia „pozory mylą" czy „ wygląd to nie wszystko" albo „po wyglądzie się nie ocenia" głoszą prawdę. Jednak w tym momencie automatycznie odchodzą na dalszy plan. Bo przypisywanie ludziom hobby i cech charakteru jest dla mnie tak ciekawe, że czasami nawet z czystej ciekawości chcesz poznać tę osobę. Chcesz sprawdzić, czy Twoje podejrzenia są słuszne. Czy ta niska blada dziewczyna z genialną stykówką i książką w ręku jest też wegetarianką jak ty? Czy ten wysoki chłopak ubrany cały na czarno ze słuchawkami słucha muzyki rocka albo dziewczyna ubrana w radosne kolory jest artystką i maluje obrazy. To jest tak bardzo ciekawe i pochłaniające, że czasami nie wiesz, w którym momencie wyłączasz się i obserwujesz tylko ludzi krążących dokoła.
                          

      Lubię być obserwatorem i lubię poznawać nowych ludzi. Czemu? Bo to daje mi nowe doświadczenia, nowe odkrycia i inne spojrzenie na świat. Dowiadujemy się czegoś nowego, poszerzamy swoje horyzonty i jednocześnie sami zaczynamy być zauważeni. Ludzie patrzą na nas inaczej co sprawia, że zyskujemy znajomości i przyjaźnie, które czasami pozostają na całe życie. Urozmaicamy swoją grupę znajomych, nie krążymy wokół jednego typu osób, ale różnych po to, aby nie było nudno. Musi się coś dziać, małe sprzeczki na temat poglądów czy kłótnie o banały. Nie szukamy nudy, tylko przygód. Szukamy ludzi, z którymi będziemy tworzyć te przygody i kreować coraz to nowszą rzeczywistość, w której żyjemy. Która będzie podstawą dla przyszłych pokoleń nowej krytyki, mody i ludzi magicznie niedoskonałych, ale wolnych i otwartych na pomysły.


                               

wtorek, 19 września 2017

Nierzeczywisty tłum ideałów


     No dobrze, więc na jaki temat zdecydowałam się tym razem? W sumie wydaje się banalny, ale niezauważony dlatego uznałam to za idealny pomysł na wpis. Pewnie każdy z was ma swoje źródło, z którego czerpie inspiracje. Nie oszukujmy się, każdy lubi czymś się wzorować. Jedni przeglądają internet, inni telewizje, wzorują się na przyjaciółce, ulubionej aktorce, artykułach z gazet, portalach społecznościowych, na książce, czy filmie. Nie mam pojęcia czy wy też to zauważyliście ale nasz świat zaczął ograniczać się głównie do wykreowanych postaci, które każdy z nas próbuje odwzorować w swoim własnym życiu. Przeglądając ostatnio gazetę trafiłam na jedną z moich ulubionych stron, gdzie odnajduje najnowsze pozycję książek czy filmów, które mogłabym przeczytać w najbliższym czasie. Jestem fanką książek i próbuje urozmaicać sobie swoją lekturę dlatego zawsze szukam czegoś nowego. W każdym razie zatrzymując swój wzrok na polecanych książkach i czytając krótkie fabuły uzmysłowiłam sobie jedną rzecz.Gazetę którą czytałam jest typowo dla kobiet, dlatego poruszane są w niej typowo „babskie” sprawy. Polecane lektury są również typowo dla kobiety. I wiecie co? To prawda, autorzy kreują nierealistyczny obraz głównej bohaterki, singiel-ki, która osiąga sukces, jest silna, piękna, idealnie poukładana. Nierealistyczna postać, którą my odnajdujemy w książce inne kobiety starają się zaprosić do swojego życia. Pragną żyć w taki sam sposób. Dlatego świat tak bardzo przewraca się do góry nogami. Bo próbujemy stworzyć coś na siłę, coś, co nie ma racji bytu, mimo tego, że bardzo chcemy, aby tak było. Rosną kolejne niezależne dziewczyny, kobiety, które same sobie ze wszystkim poradzą, które nie potrzebują faceta, rodziny. Mają siebie, swój sukces zawodowy, swoje pojedyncze mieszkanie w przepięknej dzielnicy, odtłuszczone latte, codzienne lekcje Yogi, dietę ketogeniczną a ich jednym z nielicznych problemów (bo przecież mają idealne życie) jest bark wody kaktusowej w sklepie. Planują swoje życie tylko pod swoją osobę i czasami biorą pod uwagę spotkania ze swoimi znajomymi. Każdy chce jakoś zaistnieć, pokazać się z jak najlepszej strony. Dlaczego jednak chcemy robić to w samotności, na wzór bohaterki książki, która może nie koniecznie tego chciała, bo jest tylko nierzeczywistym pionkiem w ręku autora. Wszystkie zdjęcia na instagramie, wpisy w internecie, książki, filmy oraz kolorowe pisma, tworzą w naszej głowie kolorowy mózg pełen pomysłów na siebie i tylko siebie.
       Trochę mnie to niepokoi, ponieważ każdy człowiek na tym globie, bierze udział w codziennym wyścigu szczurów. Kto pierwszy ten lepszy, i tak każdego dnia. W pracy, szkole, na ulicy, w kawiarni. Nikt nie patrzy sobie w oczy, nie zagląda do wnętrza, tylko pozostawia swój wzrok na zewnątrz. Z zazdrością patrząc na torebkę od chanel lub z pogardą na bluzkę z przeceny, która była modna w poprzednim sezonie. W pracy czy szkole brakuje nam życzliwości i zgrania w zespole, bo przecież każdy chce dowodzić, każdy chce być szefem a konsekwencje i odpowiedzialność zrzucić na drugą osobę. W kawiarni, popijając kawę potrafimy przeskanować każdą osobę i mniej więcej opowiedzieć sobie w myślach jej krótką historię. Ten facet kończy projekt, bo za 1h musi oddać dokumenty szefostwu, ta kobieta poprawia usta, które z żadnego profilu nie wyglądają na, chociaż trochę naturalne, z kolei ktoś inny czeka z niecierpliwością na swoją drugą połówkę, rozmawia przez telefon nie ukrywając emocji czy czyta w spokoju książkę. A co jakby właśnie w tym momencie postawić przed Tobą lustro? Co zobaczysz? Zwyczajną osobę jak inne czy jedną z tych, które próbują wkraść się w nierzeczywisty tłum ideałów? Może najpierw zauważysz siebie i posłuchasz swojego wnętrza, a nie głosów z radia.
     Bierzesz do ręki czasopismo, a nagłówki zawsze głoszą to samo. Te same lub podobne teksty, które wprowadzają do naszego życia chaos. A czy naprawdę tak tego potrzebujemy? Sami siebie nakręcamy a później krytykujemy innych za własna głupotę. Sami płacimy za błędy dlatego, że sami wykreowaliśmy taki świat w którym mężczyzna jest w stanie zaakceptować tylko idealne kształty, zdrowe odżywianie a kobieta umięśnionego romantyka, który potrafi ją obronić. Zauważamy lajki na Facebooku i obserwatorów na Instagramie, a przegapiamy najważniejsze wartości, to co się liczy i co pomoże nam w jakiś sposób zbudować przyszłość. Może czas na to, aby trochę zdystansować. W tym sezonie rządzi dieta w innym na topie będzie coś innego. Taka kolej rzeczy, ale czy warto aż tak się temu poświęcać. Czy warto skupiać się tylko na sobie, na własnych sukcesach i byciu samowystarczalnym? Może dystansując się do jednego damy przykład innym ? W sumie warto spróbować, bo wiecie teraz ktoś spróbował i doprowadził do wielkiego bum. Może w kolejnym przypadku też tak będzie. Kto wie? Wiem jedno, sami kreujemy świat, wpływamy na zmiany i sami możemy doprowadzić do wygranej dostrzegając drugą osobę, odrzucając nierealistyczne sprawy i patrząc sobie głęboko w oczy.


                         

piątek, 8 września 2017

Pozytywne BUUUUM!

       
    Jak należy zinterpretować i zrozumieć słowo pozytywnie. Każdy z nas tłumaczy to pewnie w zupełnie inny sposób. Nie oszukujmy się ile ludzi na świecie tyle przemyśleń, tłumaczeń i założeń. W sumie jak dla mnie to bardzo dobrze, ponieważ świat nie jest nudny, cały czas się coś dzieje co doprowadza do zupełnie nowych odkryć i rozwiązań. Dobrze, wracam jednak do słowa pozytywny. Nie wiem, czy dla was też, ale dla mnie sam sposób dobrania liter i brzmienia tego słowa wywołuje pozytywną energię. Szczęście i mnóstwo pozytywnych dni w moim życiu mają dla mnie ogromne znaczenie. Kto ma wpływ na wytworzenie pozytywnej energii, która pochłania całe moje ciało? Wszystko, co mnie otacza. Głównie jednak ludzie. Osoby pełne energii, uśmiechnięte, szczęśliwe, ciekawe świata, ale i te tajemnicze, które wytwarzają w mojej głowie myśli prowadzące do tego aby odkryć ich wnętrze i wydostać pozytywną energię, wywołać uśmiech na twarzy. Tworzymy wielkie BUM, ogromną bombę ale... bombę bezpieczeństwa, która zarazi każdego człowieka uśmiechem.Jesteśmy na świecie po to, aby kształtować dosłownie wszystko, szczerze powiedziawszy, to od nas zależy jak będzie wyglądać wszystko, co nas otacza. Czy będzie ponure, czy wręcz odwrotnie, radosne i optymistyczne w każdym calu.
     Mam swoją zasadę w życiu, która głosi, że trzeba być uśmiechniętym, a nie ponurym, bo smutkiem niszczymy kolejny dzień swojego życia. Siedząc zamkniętym w pokoju, dostrzegamy tylko swoje wady. Przez milion negatywnych myśli nie potrafimy sami, nawet za pomocą muzyki czy książki wytworzyć coś optymistycznego. Bo kiedy jesteśmy smutni (przynajmniej ja tak mam) słuchamy smutnej muzyki, oglądamy i czytamy przytłaczające cytaty i bierzemy do ręki książki, które tylko pogłębiają nas w negatywnym zdaniu o sobie. Dlatego tak bardzo potrzebna nam jest druga osoba. Ktoś, kto pozwoli wywołać uśmiech na twarzy, rozbawi, złapie wszystkie pozytywne myśli, które wyfrunęły z naszej głowy. Posiadając osoby bliskie Twojemu sercu, masz zawsze uczycie i świadomość, że nie jesteś sama, że jest ktoś, kto złapie Twoją rękę i poprowadzi przez ciemną ścieżkę. Trzymasz dłoń i czujesz, że stajesz się silniejszy, mimo wszystkich przeciwności, problemów, obaw i złych myśli.
    Na wytworzenie pozytywnej energii potrzeba tak mało a tak wiele. Dlaczego? Bo pozytywne życie w 80% składa się z Twojego zaangażowania. Czasami rzeczywiście jest trudno. Każdy z nas miał takie sytuacje, po których najchętniej schowałby się w łóżku i pozostał tam na zawsze. To normalne, doskonale to rozumiem, jednak z perspektywy czasu dostrzega się to, że takie sytuacje były zupełnie niepotrzebne. Przeszłość zawsze w Tobie siedzi. W większym lub mniejszym stopniu pozostanie w głowie. Przeszłość jest potrzebna, ponieważ ukształtowała aktualną Ciebie. Z każdej sytuacji czerpiesz wnioski, nowe doświadczenia. Jednak ważne jest to co dzieje się teraz, to jaka/ jaki jesteś. Kim się stałeś po jakimś czasie i co zamierzasz osiągnąć w przyszłości.
    Jadąc autobusem, idąc ulicą, siedząc w parku czy w szkole, leniąc się na wakacjach ludzie powinni wymieniać się nawet maleńkim uśmiechem, ponieważ przyczyni się do tego, że poprawimy nastrój drugiej osobie, dodamy otuchy, przegonimy złe myśli, dodamy pewności siebie i wreszcie wiary, której każdy tak bardzo potrzebuje. Uśmiechem i pozytywnymi myślami tworzymy (tak jak już wspomniałam wcześniej) ogromną bombę, która co jakiś czas musi wybuchnąć, aby postawić nasz świat w bardziej optymistycznej odsłonie. W odsłonie czegoś nowego, świeżego ale co najważniejsze radosnego, cudownego i jedynego w swoim rodzaju. Wyjątkowa energia to ta, która w wyjątkowy sposób wpływa na nas, odmienia, kształtuje i trzyma w pełnym poczuciu wiary i optymizmu każdego dnia. Uśmiech proszę :) 


                                               POZYTYWNIE?
















środa, 5 lipca 2017

Wybieram drogę, którą chcę..



   
        "... Kiedy się czegoś boimy, robimy najczęściej krok w tył. Nasz przeciwnik robi więc krok w przód. My mamy mniej miejsca, on więcej. Wydaje się, że jest mocniejszy, ale to tylko złudzenie, bo przecież to my zrobiliśmy mu miejsce..."
   

    Wiadomo, że my młodzi jesteśmy w takim wieku, który zmusza nas do podejmowania decyzji na każdym kroku. Jesteśmy zmuszeni do zmierzenia się z tymi większymi i mniejszymi problemami. Pocieszające jest jednak to, że sami wybieramy to, na co mamy ochotę. Co chcemy robić. Co zamierzamy pokazać światu poprzez swoją osobę. Ja chyba zawsze robiłam to, co podpowiada mi serce. Chyba że sytuacja zmuszała do postąpienia w odwrotny sposób i była tak bardzo przytłaczająca, że serce niestety nie miało tu nic do gadania. Lubię stawiać sobie cele i ustawiać poprzeczki, które mogę pokonać. Mimo tego, że pewnie dużo rzeczy mnie gubiło i sprowadzało na troszeczkę zły tor mogłam przynajmniej doświadczyć nowości. Może czasami nauczyć się czegoś na własnych błędach i dostrzec cały ogrom spraw. Jest taka osoba, która zawsze mi powtarza, że człowiek uczy się na własnych błędach, ale lepiej uczyć się na cudzych. Może jest trochę w tym prawdy. Jednak widząc problemy innych, nie zawsze jesteśmy w stanie sami się z nimi utożsamić. Wiem, że to głupie, ale wolę chyba być przygnębioną, smutną, ale na własnej skórze poczuć konsekwencje nieodpowiedniej decyzji, nieprzemyślanej sprawy lub naiwnych uczuć. Stanąć twarzą w twarz z własnym zmartwieniem, bólem czy problem sprawia, że stajemy się silniejsi. Widząc swojego przeciwnika jesteśmy w stanie określić miejsce, w jakim się znajdujemy, czy mamy jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Porównywanie życia do wojny czy walki jest mega odpowiednie, bo to dokładnie dwie takie same sprawy. Masz przeciwnika, pole walki, czas na określenie strategi i dwie ostateczne rozwiązania, zwycięstwo albo klęska.

    Każdy z nas ma hobby, cele i marzenia. Nie wiem czemu, ale każdy mój post sprowadza się do marzeń. W moim życiu odgrywają dużą rolę. Nawet te mało prawdopodobne do spełnienia w jakiś sposób ingerują w moje życie. Szczerze to każda czynności, jaką wykonuję zbliża mnie do nich o jakiś mały milimetr. Niby maleńkie posunięcie, ale zawsze bliższe niż wcześniej.
    Często bywa tak, że mnóstwo rzeczy podporządkowujemy nie tylko pod własne życie, ale również innych. Myśląc o ty co mówią inni, jakie mają założenia czy nawet problemy sami gubimy się w swoim życiu. Gubi nas to, że chcemy zrobić mnóstwo rzeczy, które nas nie dotyczą. Ingerujemy bezpodstawnie w czyjeś. Czasami nie mając nawet o tym pojęcia, bo robimy to automatycznie. Wiem o tym patrząc na niektóre sytuacje ze swojego punktu widzenia.

    Wiem doskonale jak to jest, kiedy ktoś za bardzo interesuje się Twoim życiem albo daje Ci cenne porady względem Twojego stylu życia. Większość moich znajomych wie o tym, że jestem wegetarianką i w sumie z czasem przyzwyczaili się do tego no bo przecież muszą. Nikt na przymus nie podstawi mi talerza, z potrawami, których i tak nie zjem i nie wrzuci mi ich na siłę do żołądka. Nie to, że mam komuś za złe, że krytykuje moją dietę, ale z całym szacunkiem to moje ciało, mój żołądek i mój mózg którego, takkk...używam. Mam świadomość tego, że w takiej sytuacji muszę mieć całkowita kontrolę nad swoim organizmem. I jest tak oczywiście. Lubię zmiany. Totalnie, pod każdym względem. Żywienia wyglądu wszystkiego, co otacza moją osobę i co dotyczy mojej osoby. Potrafię zmienić przedmioty w swoim pokoju tak, że będą te same, ale inne. Inaczej pomalowane, obrócone. Jeden najmniejszy pomysł zrodzony w mojej głowie próbuje odwzorować w rzeczywistości. Przynajmniej nie jest nudno. Nawet jak czasami coś nie wyjdzie mówię sobie  no i co z tego  chciałaś zmiany to masz Właśnie, chciałam zmiany, dlatego też często eksperymentuje ze swoją dietą. Staram się żeby było zdrowo, chociaż nie ukrywam zdarza mi się nagiąć zasady i zjeść pizze albo kawałek czekolady oglądając ulubiony serial czy film. To normalne...

    Właśnie w ten sposób to widzę. Dostaliśmy życie, żeby o nim decydować i dokonywać swoich wyborów. Nie bać się podejmować ryzyka, bo możemy pominąć milion rzeczy, które mogą przyczynić się do zmiany wszystkiego. Nie wszyscy muszą się z tym zgadzać, rozumiem. Ale właśnie o to chodzi. Często fajnie jest wyjść trochę poza szereg, złamać reguły, żeby pokazać światu, że są też inne rozwiązania i argumenty, że można inaczej. Sposoby na to, żeby życie było ciekawsze i bardziej niebezpieczne. Bolesne, ale w rezultacie przywołujące uśmiech na twarzy i myśl, że warto było spróbować i co najważniejsze podążać za marzeniami. 
   
  





































poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Idealny zachód słońca

     
     Ostatnie miesiące spowodowały niestety, że zaniedbałam moje wpisy. Cóż, nie trudno się dziwić skoro do matury pozostał miesiąc. W ostatnim czasie otaczają mnie tylko książki, arkusze, książki i tak na zmianę. Z jednej strony się cieszę, ponieważ matura wiążę się z końcem szkoły, dosłownym końcem szkoły, wyborem studiów = wybór nowego miasta. Kolejna zmiana po trzech latach. Czy się cieszę? Trudne pytanie. Uwielbiam zmiany, czyli zmiana otoczenia to dla mnie nic nowego, ponieważ już raz „skoczyłam na głęboką wodę” pozostawiając całe swoje dotychczasowe życie, znajomych, ulubione miejsca w tyle. Mam na myśli wybór szkoły średniej. Chyba jestem już przyzwyczajona do „życia na walizkach". Pewnie nie tylko ja, ale również moi znajomi z bursy są w stanie stwierdzić, że przez te lata nauczyli się pewnego rodzaju samodzielności. Wiadomo, że każdy z nas od jakiegoś momentu w swoim życiu staje się samodzielny, jednak nam wpadło to troszkę wcześniej, na własne życzenie. Dobra, czemu jeszcze się cieszę końcem szkoły? Ponieważ czekają mnie najdłuższe wakacje życia! Powaga-mam już mnóstwo pomysłów co chce zrobić z tym czasem. Śmieje się sama z siebie, bo nie mam zielonego pojęcia jak uda mi się zrealizować wszystkie pomysły. Jakie są minusy kończenia szkoły? Na pewno miasto, w którymi spędziłam całe trzy lata. Pamięta, jak na początku się gubiłam. Byłam w środku tego całego zamieszania, hałasu, ludzi. Dzisiaj podejrzewam, że do niektórych miejsc dotarłabym z zamkniętymi oczami. Ulubione miejsce? - park i piaski. Za czym będę tęsknić najbardziej? Za ludźmi jakich tu poznałam. W szkole, w bursie, na mieście, na wspólnych wypadach ze znajomymi. Rozstanie się z ludźmi, z którymi spędziłaś tyle czasu wcale nie jest takie proste. Zwłaszcza kiedy mieszkają oni 80 km od Twojego domu. Jakie jest prawdopodobieństwo spotkania? Niewielkie. Jestem optymistką i realistką w jednym dlatego szanse na spotkani z nimi w przyszłości wyrównują się, lecz nie należą do prostych zadań. Ale coś wymyślę, przecież nie uda mi się tak szybko zapomnieć o tych, którzy wnieśli tyle zmian do mojego życia. Następna sprawa to szkoła + nauczyciele. Każdy ma na ten temat odmienne zdanie. Dla mnie to liceum odegrało ważną rolę. Wiadomo, są i były sytuacje, kiedy miałam dość. Warto jednak było wybrać to liceum i wyjechać. Co ja tu mogę napisać, W sumie wszystko, co napisałbym albo opowiedziała nie zobrazowałoby tego, co się tutaj działo. Genialne miejsce, związane z nim wspomnienia zapamiętam na długo. Jestem wdzięczna wszystkich nauczycielom za cierpliwość wyrozumiałość, to co przekazali albo starali się wbić do naszych głów, uśmiech, życzliwość i pomoc w każdej mniejszej lub większej sprawie. W sumie szkoła jak szkoła. A jednak inna. Będę za tym wszystkim tęsknić. Ale opis tego wszystkiego kiedy indziej.
   Dzisiejszy wpis miał dotyczyć zupełnie czego innego. Tak właśnie wygląda lanie wody, zupełnie nie na temat, a jednak proszę ile tekstu już udało mi się stworzyć. Więc o czym miała być dzisiejsza notatka? W ostatnim tygodniu byłam z moimi kochanymi dziewczynami na sesji. Nacykałam im trochę zdjęć. Chcę podzielić się z wami tymi najlepszymi. Uwielbiam bawić się aparatem podczas zachodu słońca, więc dziewczyny są skąpane w promieniach. Część wykonałam na "Piaskach" a resztę w innych częściach Ostrowa Wielkopolskiego. Modeleczki, które zgodziły się uwiecznić swoje buźki na zdjęciach to Madzia i Wiktoria.

P. S Dodam także, że zmieniłam bloga. Poprzedni nadal jest aktywny, jednak najnowsze publikacje będą pojawiały się tutaj. Stary blog tutaj macie link --> http://crazyteenager2.blogujaca.pl/ zapraszam!
Miłego oglądania :)