środa, 5 lipca 2017

Wybieram drogę, którą chcę..



   
        "... Kiedy się czegoś boimy, robimy najczęściej krok w tył. Nasz przeciwnik robi więc krok w przód. My mamy mniej miejsca, on więcej. Wydaje się, że jest mocniejszy, ale to tylko złudzenie, bo przecież to my zrobiliśmy mu miejsce..."
   

    Wiadomo, że my młodzi jesteśmy w takim wieku, który zmusza nas do podejmowania decyzji na każdym kroku. Jesteśmy zmuszeni do zmierzenia się z tymi większymi i mniejszymi problemami. Pocieszające jest jednak to, że sami wybieramy to, na co mamy ochotę. Co chcemy robić. Co zamierzamy pokazać światu poprzez swoją osobę. Ja chyba zawsze robiłam to, co podpowiada mi serce. Chyba że sytuacja zmuszała do postąpienia w odwrotny sposób i była tak bardzo przytłaczająca, że serce niestety nie miało tu nic do gadania. Lubię stawiać sobie cele i ustawiać poprzeczki, które mogę pokonać. Mimo tego, że pewnie dużo rzeczy mnie gubiło i sprowadzało na troszeczkę zły tor mogłam przynajmniej doświadczyć nowości. Może czasami nauczyć się czegoś na własnych błędach i dostrzec cały ogrom spraw. Jest taka osoba, która zawsze mi powtarza, że człowiek uczy się na własnych błędach, ale lepiej uczyć się na cudzych. Może jest trochę w tym prawdy. Jednak widząc problemy innych, nie zawsze jesteśmy w stanie sami się z nimi utożsamić. Wiem, że to głupie, ale wolę chyba być przygnębioną, smutną, ale na własnej skórze poczuć konsekwencje nieodpowiedniej decyzji, nieprzemyślanej sprawy lub naiwnych uczuć. Stanąć twarzą w twarz z własnym zmartwieniem, bólem czy problem sprawia, że stajemy się silniejsi. Widząc swojego przeciwnika jesteśmy w stanie określić miejsce, w jakim się znajdujemy, czy mamy jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Porównywanie życia do wojny czy walki jest mega odpowiednie, bo to dokładnie dwie takie same sprawy. Masz przeciwnika, pole walki, czas na określenie strategi i dwie ostateczne rozwiązania, zwycięstwo albo klęska.

    Każdy z nas ma hobby, cele i marzenia. Nie wiem czemu, ale każdy mój post sprowadza się do marzeń. W moim życiu odgrywają dużą rolę. Nawet te mało prawdopodobne do spełnienia w jakiś sposób ingerują w moje życie. Szczerze to każda czynności, jaką wykonuję zbliża mnie do nich o jakiś mały milimetr. Niby maleńkie posunięcie, ale zawsze bliższe niż wcześniej.
    Często bywa tak, że mnóstwo rzeczy podporządkowujemy nie tylko pod własne życie, ale również innych. Myśląc o ty co mówią inni, jakie mają założenia czy nawet problemy sami gubimy się w swoim życiu. Gubi nas to, że chcemy zrobić mnóstwo rzeczy, które nas nie dotyczą. Ingerujemy bezpodstawnie w czyjeś. Czasami nie mając nawet o tym pojęcia, bo robimy to automatycznie. Wiem o tym patrząc na niektóre sytuacje ze swojego punktu widzenia.

    Wiem doskonale jak to jest, kiedy ktoś za bardzo interesuje się Twoim życiem albo daje Ci cenne porady względem Twojego stylu życia. Większość moich znajomych wie o tym, że jestem wegetarianką i w sumie z czasem przyzwyczaili się do tego no bo przecież muszą. Nikt na przymus nie podstawi mi talerza, z potrawami, których i tak nie zjem i nie wrzuci mi ich na siłę do żołądka. Nie to, że mam komuś za złe, że krytykuje moją dietę, ale z całym szacunkiem to moje ciało, mój żołądek i mój mózg którego, takkk...używam. Mam świadomość tego, że w takiej sytuacji muszę mieć całkowita kontrolę nad swoim organizmem. I jest tak oczywiście. Lubię zmiany. Totalnie, pod każdym względem. Żywienia wyglądu wszystkiego, co otacza moją osobę i co dotyczy mojej osoby. Potrafię zmienić przedmioty w swoim pokoju tak, że będą te same, ale inne. Inaczej pomalowane, obrócone. Jeden najmniejszy pomysł zrodzony w mojej głowie próbuje odwzorować w rzeczywistości. Przynajmniej nie jest nudno. Nawet jak czasami coś nie wyjdzie mówię sobie  no i co z tego  chciałaś zmiany to masz Właśnie, chciałam zmiany, dlatego też często eksperymentuje ze swoją dietą. Staram się żeby było zdrowo, chociaż nie ukrywam zdarza mi się nagiąć zasady i zjeść pizze albo kawałek czekolady oglądając ulubiony serial czy film. To normalne...

    Właśnie w ten sposób to widzę. Dostaliśmy życie, żeby o nim decydować i dokonywać swoich wyborów. Nie bać się podejmować ryzyka, bo możemy pominąć milion rzeczy, które mogą przyczynić się do zmiany wszystkiego. Nie wszyscy muszą się z tym zgadzać, rozumiem. Ale właśnie o to chodzi. Często fajnie jest wyjść trochę poza szereg, złamać reguły, żeby pokazać światu, że są też inne rozwiązania i argumenty, że można inaczej. Sposoby na to, żeby życie było ciekawsze i bardziej niebezpieczne. Bolesne, ale w rezultacie przywołujące uśmiech na twarzy i myśl, że warto było spróbować i co najważniejsze podążać za marzeniami.