środa, 20 czerwca 2018

Znajdź siebie między akapitami


Szukamy siebie na co dzień, każdego dnia staramy się odnaleźć swoje ja. Definiujemy swoją osobę na różne sposoby. Wyrażamy siebie w najróżniejszy sposób. Poprzez ubiór, makijaż, zainteresowania, ambicje, marzenia. Szukamy swojego miejsca, swojej osoby, wszędzie. Ale czy jest tak, że utożsamiamy się z kimś? Dajmy na to z bohaterami książek. Widzimy ich historię, czytamy ją, wyobrażamy i analizujemy. Często doszukujemy się jakiś znaków szczególnych, cech charakterystycznych. Banalnych lub całkiem pokręconych, wyjątkowych, ale niezaskakujących, normalnych i nienormalnych. Wszystkich. Czytając książkę wyobrażamy sobie rzeczywisty świat w zupełnie innym wymiarze, innym otoczeniu, miejscu. Ty siedzisz właśnie na fotelu z kubkiem kawy lub na parapecie, zerkając przez okno w odległą ciszę i spokój miasta, które albo idzie spać, albo dopiero rozpoczyna życie. Bohaterowie książki może robią to samo, a może zupełnie co innego.



Czytanie książki dla mnie zawsze było oderwaniem się od rzeczywistości. To nie to samo co oglądnie filmu. Czytając widzisz tylko litery, zdania, poszczególne akapity i rozdziały. Masz przed sobą tekst, ale miejsca, wygląd postaci, wygląd nieba kreujesz sama w swojej wyobraźni. To mega magiczne, masz przed sobą opis dziewczyny, która jest główną bohaterką, ale nie jest on do końca precyzyjny, mało zrozumiały. Samodzielnie wyobrażasz sobie jej kości policzkowe, wielkość nosa i odcień włosów. Jeden opis wyglądu postaci czy miejsca posiada milion różniących się od siebie wyobrażeń. Dlaczego? Bo właśnie tyle osób przeczytało to zdanie, książkę i widzi wszystko swoimi oczami.

Książki to cenna rzecz. Materialna z zewnątrz, ale wewnątrz wartościowa i głęboka. Przechowuje w sobie tysiące myśli, tysiące cytatów, spostrzeżeń a czasem nawet rozwiązań problemu.

Uwielbiam zaznaczać cenne cytaty, które podczas czytania na chwile odrywają, działają na nasz umysł i serce, pozwalają się zastanowić. Niby czasami tylko 4 słowa, czasami nawet jedno a przywołuje tyle myśli. Zatrzymujesz się i mówisz w duchu, "chwila, przecież to prawda" albo "rzeczywiście mnie też kiedyś coś takiego spotkało". Czasami jest też tak, że kiedy skończę rozdział i odkładam książkę, żeby zabrać się za naukę albo sprzątanie w pokoju zaczynam układać samodzielnie dalsze losy bohaterki, jej historii, wykluczam pewne sprawy, tworze nowe wątki, zastanawiam się "a co gdyby"? "a co jeśli?", "może to lepsze rozwiązanie". Układając coś takiego bierzemy pod uwagę siebie, swoje uczucia i rozwiązanie, w których to my czulibyśmy się dobrze. Utożsamiamy się z główną bohaterką czy bohaterem i proszę, budujemy swoją własną książkę na podstawie swojego życia i odczuć.


Książka to sposób na znalezienie spokoju, na chwile smutku czy radości, chwila dla Ciebie, Twoich myśli, poszukiwania siebie wewnątrz małych literek i rozdziałów. Chwila na to, aby przez moment będąc w innym wymiarze innym świecie, nierzeczywistym świecie spróbować odnaleźć krótkie zdanie, które wskaże nam drogę i pomoże w zmierzeniu się z rzeczywistym światem.

Jakie książki teraz czytacie? Czytajcie bo " książka to przyjaciel, który nigdy nie zdradzi". <3

wtorek, 12 czerwca 2018

Wyprzedaże? Ostra walka!

     Wiecie co? Poszłam dzisiaj na długo wyczekiwane promocje letnie w sklepach. Wczoraj zadecydowałam, że zaraz po uczelni wybiorę się do galerii i zrobię jakieś zakupy. Kto zgadnie czy był to błąd? Był! Znaczy są też pozytywne strony medalu, bo można było znaleźć naprawdę fajne rzeczy po okazyjnych cenach, ale 1. potrzeba na to czasu 2. potrzeba cierpliwości 3. silnych nóg 4. umiejętności przemieszania się w tłumie. Z całym szacunkiem, ale to, co niektóre kobiety, tak kobiety wyczyniają w sklepach przechodzi ludzkie pojęcie. Zaczynając od szacunku do ubrań, butów innych klientów, ekspedientek, nas samych, mnie, która dostała chyba z 20 razy torebką w brzuch, wieszakiem w łokieć, łokciem w twarz oraz  standardowo "pociągnięta z bara"  innej. Jednak co zrobię? Albo uśmiechnę się grzecznie i do tego jeszcze sama przeproszę, chociaż to nie był mój błąd, albo uruchomię całą wiązankę emocji trzymanych w sobie i zacznę się kłócić na środku sklepu. Szczerze? Chyba dzisiaj wolałam wybrać tę pierwszą opcję. Mam dobry humor, po co sobie psuć radość jedyną sytuacja, a co gorsza zostać wyniesioną ze sklepu przez ochroniarza, żeby nie uszkodzić dziewczyny, która właśnie zabrała Ci spodnie sprzed nosa, albo niezdarnie uderzyła torebką, przeciskając się między szafkami, gdzie i tak już nie ma miejsca. Musiałabym chyba wejść pod te wieszaki, żeby ona mogła swobodnie przejść. To oczywiście żarty, ale próbuje wam zobrazować sytuacje, jakie mają albo mogą mieć miejsce podczas wyprzedaży i nie tylko. Wiecie ja rozumiem, że każdemu się śpieszy. To normalne, że ktoś niekoniecznie chce spędzić cały dzień w sklepie, albo wręcz przeciwnie, biegnie, zabiera wszystko po drodze, tylko po to, żeby ktoś inny nie kupił. Nie musi robić tego w ten sposób przy okazji taranując 6 innych osób. Wiecie co mnie najbardziej irytuje? Kiedy ktoś podejdzie do wieszaków z rzeczami i zrzuci coś. Mniejszość poprawi, sprzątnie po sobie nieporządek, jednak większość myślicie, że chociaż się schyli, żeby położyć na półce? Gdzie tam, czasami nawet dyskretnie kopnie, żeby przypadkiem ktoś nie zobaczył. Błąd... ja widziałam i w 90 procentach pewne jest to, że podejdę i sama odwieszę ubranie zrzucone przez kogoś innego. Naprawdę? Czy możemy okazać chociaż trochę szacunku? Ja wiem, że to są rzeczy materialne, ale nie są nasze. Za chwile ktoś będzie mierzyć tę białą bluzkę, która niedawno leżała na podłodze. Okażmy też szacunek osobą, które tam pracują, ktoś to powiesił, zaprojektował wystawę. Nie niszczmy tego, czasami nawet nieświadomie, wiem, bo wiele razy samej zdarzyło mi się  coś zrzucić. To normalne, tam trącę łokciem, tutaj torebką, ale nie przejdę przecież obojętnie, bo to nie moje. No błagam.

Kto uważa, że zakupy to relaks? Owszem po części to prawda, przez pierwsze 1.30 h później, zwłaszcza kiedy szukasz odpowiednich spodni albo kiecki na imprezę zakupy stają się monotonne i męczące. Wchodzisz do kolejnych sklepów i masz wrażenie, że rzeczy albo się powtarzają, albo przybywają ilościowo, albo dzieje się z nimi cokolwiek innego. Zamiast sukienki kupujesz trzy bluzki lub torebkę. Przyznać się, kto tak miał? „ Kupię tylko spodnie” - po 3 godzinach wychodzisz z dwiema torebkami i okularami przeciwsłonecznymi. Często jest tak, że kupujemy rzeczy niepotrzebne, zwłaszcza kiedy wchodzimy do kolorowych sklepów z przedmiotami i dodatkami. " Kupię, przecież przyda mi się" albo " tak, przecież własnie tych kolorowych spinaczy za 20 złotych własnie teraz potrzebuje i może jeszcze kolejny zeszyt". Typowe... 

Idziemy na zakupy gdzie oglądanie ubrań jest jeszcze (w miarę)  uspokajające, chyba, że jest wyprzedaż, wtedy walczysz o życie i ostatnie spodnie. Jendak, kiedy dochodzi do przymierzania całej sterty rzeczy, którą już wniosłaś do przymierzalni (warto zaznaczyć, że musiałaś najpierw wystać swoje w kolejce) - bo przecież są wyprzedaż - zaczyna się niechęć i problem kwestii „ nie chce mi się tyle razy przebierać i przymierzać tych wszystkich ciuchów” I w tym momencie ja dokonuję magicznego triku. Przymierzam rzeczy, w których wydaje mi się, że będę wyglądać dobrze, a te, które będą raczej źle się na mnie prezentować odkładam na bok. Po czym rzeczy, które wydawały się, że będą świetne, okazują się złe, nie pasują do mnie, spodnie są za długie, sukienka odstaje a biała koszulka może i jakoś leży, no ale przecież standardowo ubrudzona jest fluidem wiec rezygnuje. Spoglądam na pozostałe, ubrania i ryzykuje. Przymierzam pozostałą część i okazuje się, że są świetne. Jednak moje oczy i wyobraźnia zawiodła. No ale nie ważne, ważne, że mam to już za sobą. Teraz jeszcze szybki przegląd cen. No halooo, jestem studentką, nie będę wydawać trzech stów za koszule. Okey, ceny są do przeżycia, akurat mieszczą się w kwocie, jaką przeznaczyłam na zakupy. Kieruje się do kasy, tam znowu czekam wieczność przy okazji odpalając aplikacje na telefonie, żeby zebrać jakieś punkty. Ziarnko do ziarnka i może punkty w przyszłości zamienią się na jakąś fajną rzecz ze sklepu. Dobrze, zakupy zostały wykonane, więc teraz kieruje się do wyjścia. I w tym momencie moja odwieczna trauma, koszmar i stres. Przejście przez bramki, które wykrywają potencjalnych złodziei. Jejku czy wy też tak macie? Zawsze jak przechodzę obok nich boję się, że zapiszczą, wszyscy ludzie zaczną się na mnie patrzeć,a ochroniarz będzie przeszukiwać torbę. Naprawdę, mówię sobie wtedy w duchu, przecież wszystko kupiłaś, masz paragon, ogarnij się dziewczyno! No i ogarniam się, ale kiedy jestem już dosłownie przy bramkach przychodzi stos pytań, "a co jak coś wpadło mi do torby?" ", "A co jak ekspedientka zapomniała odczepić magnes od mojej bluzki czy spodni?" Zaczynam głęboko oddychać i w tym momencie moim oczom ukazuje się fioletowa sukienka. Cofam się o krok i łapię wieszak. Zawracam w stronę przymierzalni łapiąc po drodze jeszcze dwa stroje kąpielowe. Chyba moje dzisiejsze zakupy tak szybko się nie zakończą, a portfel ucierpi chyba troszkę bardziej niż zaplanowałam. Ale to nic. przynajmniej bramkową traumę mogę zostawić na później.

Taki sobie wpis. Musiałam się z wami tym podzielić. Jestem pewna, że spotykacie podobne sytuacje i macie podobne odczucia. Miłego dnia kochani! No i oczywiście zapraszam i zachęcam do wyprzedaży w H&M oraz Forever 21, mega okazje, szczególnie na zakup butów i spodni. Trochę cierpliwości, wytrwałości i szacunku, a w waszej szafie na pewno pojawi się kilka fajnych rzeczy. A może nawet poznacie jakąś nową znajomą, której pomogliście odwiesić rzeczy na wieszak. Do roboty dziewczyny! Powodzenia! 
Zdjęcia z kolejnego spontanicznego cykanka. 











wtorek, 5 czerwca 2018

Obraz do interpretacji

 


  Siedzę w Starbucksie na Dworcu Centralnym przy samym oknie i obserwuje pędzących ludzi. Zastanawiam się ile kroków są w stanie pokonać w ciągu jednej minuty jednocześnie myśląc, czy ja wyglądam w ten sam sposób, kiedy biegnę na peron, który zamiast się zbliżać, jeszcze bardziej oddala. Zwłaszcza kiedy śpieszę się na pociąg, który odjeżdża za 5 minut.


Każdy rozgląda się za peronem, kasami biletowymi lub odpowiednim znakiem.  Przerażające jest to, że większość ludzi przemieszcza się, jak gdyby byli jedynym punktem na trasie. Nie patrzą przed siebie, nie wymijają innych. Spoglądają albo w ekrany telefon, albo w posadzkę. Inni biegną z walizką, rozlewając przy tym kawę. Ludzie w garniturach, dopasowanych sukienkach, płaszczach do ziemi, lub ubrani zupełnie na luzie, zwyczajnie. Co jakiś czas słychać gwizdek konduktora i drżącą podłogę, poruszaną przez odjeżdżający pociąg.

Mówi się, że najlepiej pisać w ciszy i spokoju, można się wtedy skupić na temacie. Jednak to nie w moim stylu. Zauważyłam, że najczęściej teksty, z których jestem zadowolona powstały w zatłoczonym miejscu. W kawiarni, pociągu, parku, galerii, uczelni. Towarzystwo osób pobocznych sprawia, że wiem, o czym chce pisać. Jedna sytuacja, zdanie, odpalają w mojej wyobraźni silniczek, który tworzy coś nowego.

Szczerze, nie przeszkadzają mi nawet rozmowy-co ja piszę-krzyki, grupki ludzi siedzących zaraz obok mnie na kanapach. Rozmawiają podniesionym głosem w języku (chyba) wietnamskim lub jakimś innym, zupełnie mi obcym, którego nauka dla mnie byłaby niemożliwa.
Ważne, że w tle poleciała Lana del Rey. Często pisze pod dyktando jej utworów lub Holly Henry. Mimo hałasu, tekst wycisza i skupia tylko na tym, co najważniejsze.
Najbardziej w środku tego całego zmieszania bawią mnie dzieci. Idą nieświadome niczego. Trzymają grzecznie dłoń rodzica. Jedno się potknie, inne przewróci, kolejne zaśmieje.
     
                 
No i proszę kolejne romantyczne powitanie przed „moim oknem". Stęsknione spojrzenia, czułe uściski, kolejna myśl w mojej głowie dotyczy tego, jak dawno się nie widzieli? Dzień? Miesiąc? Nie ważne, najważniejsze, że za sobą tęsknili.

Zauważam ludzi, którzy szukają wzroku drugiej osoby, to miłe, jednak nie wszyscy są obojętni, co gorsze, nieczuli i potrafią pomóc z walizką lub tłumaczą drogę do wyjścia. Zawsze lubiłam szukać wzroku drugiej osoby. Z oczu można wyczytać najwięcej, może nie wszystko, ale łapiemy więź, chociaż osoba jest nam zupełnie obca. Zastanawiam się ile osób przemknęło już przed moim oknem, które należy do mnie i do mojej wyobraźni przez ostatnie 20 minut. Kilkanaście osób widzę po raz drugi. Pewnie nadal szukają wyjścia z tego labiryntu. Tak, Dworzec Centralny w Warszawie to istny labirynt z całym mnóstwem ludzi, sklepów, walizek i hałasu. Jeśli nie podążasz za znakami, które wskazują poszczególne dzielnice, nie wyjdziesz. Z czasem robi się to już automatycznie, ale początki są trudne. Wystarczy, że trochę się skupicie, zastanowicie, przejdziecie kilka kroków, zapytacie o pomoc drugą osobę i proszę. Widzicie? Wszystko się na to składa, życzliwość = otrzymanie pomocy, dobro = pomoc. Dobro zawsze wraca, to prawda. Myślę, że nie zasługujemy na to, aby uznawać się za jednego z wielu. Halooo... Czemu cenimy się tak nisko? Nie musimy jak każdy biec w tłumie i za tłumem, jak każdy unikać wzroku, wpadać na innych i pretensjonalnie przeklinać w duchu. Po co? Czasami wystarczy być przez chwilę miłym, a poprawi to humor zarówno Tobie jak i drugiej osobie. Sama często mam tak, że chcę być niezauważona. Każdy ma takie dni. Idziesz myślisz, dlaczego nie mogę jechać sama tramwajem, dlaczego wydaje mi się, że osoba obok się we mnie wpatruje? Taka zamiana ról. Bo wczoraj ktoś wpatrywał się we mnie a dzisiaj ja wpatruje się w kogoś, a w tym przypadku w tłum ludzi przemierzających dróżki Dworca. No cóż chyba na tym polega świat. Kiedyś już pisałam o tym jak to jest być obserwatorem ale zapomniałam zapytać czy wy też lubicie zauważać szczegóły? Czy normalne jest dla was obserwowanie ukrytkiem innych? Snucie w głowie historii i barwienie ich po swojemu, swoimi kredkami? Czy potraficie zauważyć szczegóły, których inni nie widzą? Czujecie się czasami władcami z magicznym StopCzasem w ręku? Klikacie przycisk, zatrzymujecie czas i wyciągacie wnioski. Ja nazywam to wewnętrznym zatrzymaniem, znalezieniem okna, wypiciem kawy, otworzeniem notatnika, chwycenia długopisu i spojrzeniem przed siebie, na otaczającą rzeczywistość, która jest dla mnie obrazem do interpretacji. 



A oto efekty ostatniej sesji którą wykonał Mateusz.
W sumie sesja była totalnym spontanem. Wiecie jak to jest. Na jedną mam już pomysł i przygotowuje się od miesiąca a tu proszę wpadło jednak co innego i to  bez przygotowania. Zdjęcia wyszły troszkę mroczne. Ale czemu nie muszę poznawać siebie w każdym wydaniu. Wpadajcie na jego profile. Serdecznie Polecam! Linki macie poniżej.
 instagram:   https://www.instagram.com/matti319/?hl=pl
 facebook:    https://www.facebook.com/matti2420










czwartek, 15 marca 2018

Strach przed zmianą

   


           Co czujecie, kiedy ktoś zwróci się do was ze stwierdzeniem zmieniłaś/eś się. Jaka jest wasza reakcja? Miliony waszych komórek i receptorów nerwowych daje sygnały, które wy odbieracie w najróżniejszy sposób. Jednak z przekonania słysząc takie stwierdzenie myślimy o zmianie na gorsze. Tylko nieliczni odczują jakiś pozytyw, stwierdzą „ o rzeczywiście, lepiej wyglądam” lub „ zaczynam myśleć jak dorosły”, „ staje się kimś lepszym". To tylko garstka. Reszta, zwłaszcza osoby, które walczą z przeszłością lub zmagają się z jakimiś innymi problemami zaczną się zastanawiać, zadawać sobie pytania bez odpowiedzi, co znowu robię nie tak? Nawet jeśli chcesz poznać odpowiedź nie możesz, bo w środku coś Cię hamuje. Myślisz, że zmieniasz się na lepsze? Bzdura... sam próbujesz oszukać siebie i założyć innym różowe okulary, których nie masz. Każdy potrzebuje zmiany. Najczęściej ludzie pragną stać się kimś lepszym albo przeciwnie zmienić swoje życia tak, aby zostać zauważonym, nieważne w jaki sposób. Bycie sławnym i rozpoznawalnym to jedno, ale walka z własnym sumieniem drugie.
                       
                       
         

      Przemiany w człowieku najczęściej tworzą się nieświadomie. Robimy dziwne, przykre rzeczy pod wpływem słów drugiej osoby. Działamy nieświadomie chcąc pozbyć się czegoś lub kogoś, zmienić swoje zachowanie na bardziej egoistyczne, Właśnie egoizm i narcyzm to wybuchowa mieszanka, która w połączeniu niesie głównie zniszczenie. Często też korzyści i wygraną ale nie na długo. Kto chciałby zadawać się z osobą zapatrzoną tylko w siebie, która nie dostrzega drugiej osoby, jej problemów, smutku czy może również złego działania. Jesteśmy stadem, żyjemy wszyscy razem, potrzebujemy kontaktu. Każdy bierze przykład z drugiej osoby. Mamy swoje autorytety mniejsze lub większe, gwiazdki kroczące obojętnie w ciągu dnia i  dzielnie na czerwonym dywanie. Autorytety w rodzicach, dziadkach, opiekunach, rodzeństwie, nauczycielach, wykładowcach. Każdy nas inspiruje, pokazuje co jesteśmy w stanie osiągnąć. Niestety to najczęściej czarne charaktery wzbudzają naszą sympatię i zainteresowanie. Z szarej niepozornej myszki zamieniamy się w osobę z wysoko podniesioną głową,  patrzącą z pogardą na grupę osób w której przecież niedawno sama zajmowała miejsce.




                          Przemiany = rzeczy materialne = pieniądze = prestiż = sława
W sumie patrząc na powyższą równość (o ile można to tak w ogóle nazwać) nie trzeba nic dodawać. Każdy chyba rozumie sens prostego schematu. Ludzie potrafią zmienić się pod wpływem dóbr materialnych. Teraz nie liczą się wartości, jakie mamy w środku. No może u nielicznych. Liczy się kasa, ubiór, technologia, samochód. Takie przedmioty potrafią nas zmienić w kilka minut, może nawet sekund. Nikt nie chce tego unikać, bo widzi korzyści płynące tą porywistą rzeką, rzeką która dołącza również nas do  nurtu. A wiadomo jak to w rzece, płynie w jedną stronę, zabiera wszystko po drodze i wpada do wielkiego morza, gdzie jest wszystko i wszyscy. Chcesz wydostać się z rzeki? idziesz pod prąd w stronę brzegu, ale musisz dać z siebie 100 procent wysiłku, jeden niewłaściwy ruch, zwątpienie i płyniesz dalej. W sumie łatwiej się poddać i płynąć z prądem, nie musząc nic robić, niż starać się wydostać, wkładając w to mnóstwo zaangażowania i siły.
 


       Więc jak zmienić się, żeby nie zniszczyć siebie i innych? Tylko dzięki ludziom którzy się otaczają, słuchają, nawet jeśli ty ich nie słuchasz, nawet jeśli się z nimi kłócisz. Dzięki tym, którzy Cię znają, wiedzą o Tobie wszystko, byli w najtrudniejszych sytuacjach, pomogli wyciągnąć z dołka i wywołać uśmiech na twarzy. Ludzie którym ty kiedyś pomogłeś, poświęciłeś czas, dodałeś otuchy widzą w Tobie dobro i otwartość na każdą rozmowę. To ludzie z którymi spędzasz czas Cię zmieniają. "Z kim przestajesz takim się stajesz". Przyjaciele z którymi zjadłeś pizze, pojechałeś na imprezę, wypiłeś piwo w parku, wygłupiałeś się na wykładach. Ludzie, do których masz zaufanie mogą wpłynąć na zmianę ale to ty zawsze masz pełną kontrole. Musisz znać limit, granice przed przepaścią do której raczej nie chcesz wpaść, ponieważ jeśli zostaniesz sam nikt nie złapie Cię w ostatniej chwili za dłoń i  uratuje jak to bywa w  filmach. Masz wartości, masz siebie, ponieważ masz zasady. Masz przyjaciół jesteś sobą ponieważ masz pomoc, wsparcie, i niezapomniane przygody, które sprawiają, że każdego dnia się zmieniasz. Zmieniłaś/ eś się... To dobrze - pomyśl - to normalne, każdy się zmienia, mam prawo do zmian. Nie myśl zawsze negatywnie, bo z własnego doświadczenia wiem, że niesie to ze sobą tylko niepotrzebne sytuacje, których zawsze tak bardzo chcesz unikać. Wiem, że zmiany na gorsze nie do końca są dobre i możecie się nie zgodzić, jednak każdy kiedyś zauważa błąd. Wcześniej czy później, z pomocą innych lub samemu, tracą powoli wszystko. Warto się zastanowić, zatrzymać i pomyśleć, ale nie unikać zmian, bo to one kształtują naszą duszę, charakter i przyszłość. Nie obawiajmy się zmian, bo zmiany są ryzykiem a bez ryzyka nie ma prawdziwego życia.

   

poniedziałek, 16 października 2017

Obserwator niedoskonały

         Stwierdzam, że moda rządzi się swoimi prawami. Wow-wiem, odkrycie. W sumie jest to banalne zwłaszcza w XXI wieku, jednak dopiero teraz będąc w zupełnie innym miejscu niż dotąd żyłam, zauważam poszczególne detale. My jako ogromna mieszanka ludzi z zupełnie innymi wyobrażeniami tworzymy swoją kulturę i sposób bycia. Ubierając się na swój sposób, nosząc dodatki i przedmioty zauważone z odległości przez innych lub wręcz przeciwnie, ignorowane, wyrażamy siebie. Swoje ideologie, wartości czy koncepcje powszechnie rozumiane i akceptowane, albo-co również się zdarza-krytykowane. Krytyka-ciekawe pojęcie, które tłumaczone ostatnio przez pewnego wykładowcę dało mi dużo do myślenia. To pojęcie straciło swoje znaczenie już bardzo dawno temu. Krytyki nie ma, resztka znanych krytyków, którzy w jakiś sposób potrafili wypowiedzieć się o książce czy filmie dawno odeszła z tego świata. Jak to jest? Czemu tak uważam i zgadzam się w stu procentach ze zdaniem mojego wykładowcy? W dzisiejszych czasach wszystko można  kupić, zatuszować, ujednolicić i pochwalić, jeśli tylko ma się znajomości i pieniądze. Wiem, że to troszkę kontrowersyjne stwierdzenie i każdy ma na tego typu tematy inne poglądy. Ja jednak ze względu na swoje wartości i zasady potrafię wyłapać takie szczegóły będące rutyną dnia codziennego. Wystarczy mieć znajomego w prasie, kumpla, który jest „krytykiem". Jedna rozmowa, delikatny uśmiech i opis Twojego arcydzieła będzie tak przekoloryzowany, że ludzie z czystej ciekawości sięgną po lekturę lub wyszukają film w internecie, które wydają się idealne. Jak dla mnie są dwie strony krytyki XXI wieku. - bo tak można to nazwać. Krytyka zwana „hejtem”, która zależnie od osoby jest długim opisem w komentarzu lub krótkim jednowyrazowym, lub dwuwyrazowym stwierdzeniem. Drugi rodzaj to pozytywna krytyka, która swoją szeroką kolorystyką potrafi zatuszować liczne błędy czy niezgodności. Szczerze powiedziawszy spotykamy się teraz z „hejtem". Ludzie „hejtują" wszystko. Nawet to, co wydaje się ciekawe i inne. Wnosi nowe perspektywy i sprawia, że dostrzegamy pewne sprawy w trochę innym świetle. Ludzie, wychodząc troszeczkę poza reguły moją w tym swój cel. Chcą zaistnieć, zostać zauważonym. W dzisiejszych czasach przeciętny człowiek, ubrany normalnie jak każdy jest przeciętnym człowiekiem. Wyróżnia się ten, który eksperymentuje z modą, wnosi do niej liczne zmiany, które na samym początku dla większości są zabawne. Niestety albo stety w późniejszym czasie ta większość wchodzi pod zbiór tejże właśnie osoby, która wymyśliła dany trend. Kto kiedyś nosiłby widoczne kolorowe skarpetki na pół łydki (w szczególności chłopaki). Dla mnie tego typu kombinacje były idealnym strojem na leniwy dzień spędzony w domu. A teraz? Ludzie wychodzą tak ubrani na ulicę, do pracy, na uczelnię. Dresy w połączeniu z elegancką bluzką. Czy długie płaszcze i ogromne szale to norma. Będąc ubranym modnie, ale byle jak jesteś zauważonym. Czasami uwagę zwraca ostry makijaż a czasami tiulowa czarna spódnica do kostek i trampki. Nie mam pojęcia czemu, ale bardzo mi się to podoba. Moda stała się sposobem na wyrażenie siebie. Pokazaniem swojego wnętrza, drugiego ja. Krzyczącej nastolatki czy ułożonego chłopaka w okularach, płaszczu i szaliku. Czy skrytykujemy kogoś, kto ubrany jest w sposób oderwany od rzeczywistości? Pewnie! Taka nasza natura, mamy to już w sobie. Jednak czemu to robimy? Bo nam się to podoba. Lubimy nowości, mamy tematy do dyskusji negatywnej czy pozytywnej.

                                                


        Ogólnie w moim mniemaniu moda wraca. To, co było kiedyś modne pojawia się dzisiaj na półkach sklepowych. Szczerze? Nie dziwi mnie to. Człowiek nie wymyśli już nic innego. Pozostało nam powracanie co jakiś czas do dawnej mody i przekształcanie jej na trochę inny sposób albo chodzenie nago. Wiadomo wszyscy słynni projektanci czy to z Polski, Francji czy Ameryki mają mnóstwo nowych koncepcji na stworzenie czegoś innego. Jednak w wielu przypadkach są to pokazowe sztuki, suknie na czerwony dywan czy bankiet, ale nie do użytku codziennego. Nikt nie założy długiej czarnej suki z piórami na uczelnie czy stroju zakrywającego tylko skrawki ciała do pracy. Nie oszukujmy się dyrektor na samym wejściu najpierw zaniemówiłby z wrażenia a później wezwał do siebie na dywanik. Chcemy czegoś nowego, poszukujemy wrażeń i świeżości, ale nie zapominajmy o tym minimalnym zachowaniu trzeźwego umysłu. Można się bawić modą, ale z rozsądkiem. Bo chyba nie chcemy wylecieć z pracy za ubiór albo dostać upomnienie wykładowcy. Pamiętajmy o szacunku i o tym, że nasz ubiór wyraża jednocześnie naszą osobę, ale też postawę wobec innych.
   
Jadąc autobusem, czekając na uczelni na kolejne wykłady, idąc ulicą czy siedząc w kawiarni spotykam tyle osób. Tyle odmiennych charakterów. Zupełnie innych ludzi z totalnie innymi poglądami, marzeniami i wartościami. I wiecie co? To robi wrażenie. Z wyglądu można tak wiele odczytać. Wiadomo powszechne stwierdzenia „pozory mylą" czy „ wygląd to nie wszystko" albo „po wyglądzie się nie ocenia" głoszą prawdę. Jednak w tym momencie automatycznie odchodzą na dalszy plan. Bo przypisywanie ludziom hobby i cech charakteru jest dla mnie tak ciekawe, że czasami nawet z czystej ciekawości chcesz poznać tę osobę. Chcesz sprawdzić, czy Twoje podejrzenia są słuszne. Czy ta niska blada dziewczyna z genialną stykówką i książką w ręku jest też wegetarianką jak ty? Czy ten wysoki chłopak ubrany cały na czarno ze słuchawkami słucha muzyki rocka albo dziewczyna ubrana w radosne kolory jest artystką i maluje obrazy. To jest tak bardzo ciekawe i pochłaniające, że czasami nie wiesz, w którym momencie wyłączasz się i obserwujesz tylko ludzi krążących dokoła.
                          

      Lubię być obserwatorem i lubię poznawać nowych ludzi. Czemu? Bo to daje mi nowe doświadczenia, nowe odkrycia i inne spojrzenie na świat. Dowiadujemy się czegoś nowego, poszerzamy swoje horyzonty i jednocześnie sami zaczynamy być zauważeni. Ludzie patrzą na nas inaczej co sprawia, że zyskujemy znajomości i przyjaźnie, które czasami pozostają na całe życie. Urozmaicamy swoją grupę znajomych, nie krążymy wokół jednego typu osób, ale różnych po to, aby nie było nudno. Musi się coś dziać, małe sprzeczki na temat poglądów czy kłótnie o banały. Nie szukamy nudy, tylko przygód. Szukamy ludzi, z którymi będziemy tworzyć te przygody i kreować coraz to nowszą rzeczywistość, w której żyjemy. Która będzie podstawą dla przyszłych pokoleń nowej krytyki, mody i ludzi magicznie niedoskonałych, ale wolnych i otwartych na pomysły.


                               

wtorek, 19 września 2017

Nierzeczywisty tłum ideałów


     No dobrze, więc na jaki temat zdecydowałam się tym razem? W sumie wydaje się banalny, ale niezauważony dlatego uznałam to za idealny pomysł na wpis. Pewnie każdy z was ma swoje źródło, z którego czerpie inspiracje. Nie oszukujmy się, każdy lubi czymś się wzorować. Jedni przeglądają internet, inni telewizje, wzorują się na przyjaciółce, ulubionej aktorce, artykułach z gazet, portalach społecznościowych, na książce, czy filmie. Nie mam pojęcia czy wy też to zauważyliście ale nasz świat zaczął ograniczać się głównie do wykreowanych postaci, które każdy z nas próbuje odwzorować w swoim własnym życiu. Przeglądając ostatnio gazetę trafiłam na jedną z moich ulubionych stron, gdzie odnajduje najnowsze pozycję książek czy filmów, które mogłabym przeczytać w najbliższym czasie. Jestem fanką książek i próbuje urozmaicać sobie swoją lekturę dlatego zawsze szukam czegoś nowego. W każdym razie zatrzymując swój wzrok na polecanych książkach i czytając krótkie fabuły uzmysłowiłam sobie jedną rzecz.Gazetę którą czytałam jest typowo dla kobiet, dlatego poruszane są w niej typowo „babskie” sprawy. Polecane lektury są również typowo dla kobiety. I wiecie co? To prawda, autorzy kreują nierealistyczny obraz głównej bohaterki, singiel-ki, która osiąga sukces, jest silna, piękna, idealnie poukładana. Nierealistyczna postać, którą my odnajdujemy w książce inne kobiety starają się zaprosić do swojego życia. Pragną żyć w taki sam sposób. Dlatego świat tak bardzo przewraca się do góry nogami. Bo próbujemy stworzyć coś na siłę, coś, co nie ma racji bytu, mimo tego, że bardzo chcemy, aby tak było. Rosną kolejne niezależne dziewczyny, kobiety, które same sobie ze wszystkim poradzą, które nie potrzebują faceta, rodziny. Mają siebie, swój sukces zawodowy, swoje pojedyncze mieszkanie w przepięknej dzielnicy, odtłuszczone latte, codzienne lekcje Yogi, dietę ketogeniczną a ich jednym z nielicznych problemów (bo przecież mają idealne życie) jest bark wody kaktusowej w sklepie. Planują swoje życie tylko pod swoją osobę i czasami biorą pod uwagę spotkania ze swoimi znajomymi. Każdy chce jakoś zaistnieć, pokazać się z jak najlepszej strony. Dlaczego jednak chcemy robić to w samotności, na wzór bohaterki książki, która może nie koniecznie tego chciała, bo jest tylko nierzeczywistym pionkiem w ręku autora. Wszystkie zdjęcia na instagramie, wpisy w internecie, książki, filmy oraz kolorowe pisma, tworzą w naszej głowie kolorowy mózg pełen pomysłów na siebie i tylko siebie.
       Trochę mnie to niepokoi, ponieważ każdy człowiek na tym globie, bierze udział w codziennym wyścigu szczurów. Kto pierwszy ten lepszy, i tak każdego dnia. W pracy, szkole, na ulicy, w kawiarni. Nikt nie patrzy sobie w oczy, nie zagląda do wnętrza, tylko pozostawia swój wzrok na zewnątrz. Z zazdrością patrząc na torebkę od chanel lub z pogardą na bluzkę z przeceny, która była modna w poprzednim sezonie. W pracy czy szkole brakuje nam życzliwości i zgrania w zespole, bo przecież każdy chce dowodzić, każdy chce być szefem a konsekwencje i odpowiedzialność zrzucić na drugą osobę. W kawiarni, popijając kawę potrafimy przeskanować każdą osobę i mniej więcej opowiedzieć sobie w myślach jej krótką historię. Ten facet kończy projekt, bo za 1h musi oddać dokumenty szefostwu, ta kobieta poprawia usta, które z żadnego profilu nie wyglądają na, chociaż trochę naturalne, z kolei ktoś inny czeka z niecierpliwością na swoją drugą połówkę, rozmawia przez telefon nie ukrywając emocji czy czyta w spokoju książkę. A co jakby właśnie w tym momencie postawić przed Tobą lustro? Co zobaczysz? Zwyczajną osobę jak inne czy jedną z tych, które próbują wkraść się w nierzeczywisty tłum ideałów? Może najpierw zauważysz siebie i posłuchasz swojego wnętrza, a nie głosów z radia.
     Bierzesz do ręki czasopismo, a nagłówki zawsze głoszą to samo. Te same lub podobne teksty, które wprowadzają do naszego życia chaos. A czy naprawdę tak tego potrzebujemy? Sami siebie nakręcamy a później krytykujemy innych za własna głupotę. Sami płacimy za błędy dlatego, że sami wykreowaliśmy taki świat w którym mężczyzna jest w stanie zaakceptować tylko idealne kształty, zdrowe odżywianie a kobieta umięśnionego romantyka, który potrafi ją obronić. Zauważamy lajki na Facebooku i obserwatorów na Instagramie, a przegapiamy najważniejsze wartości, to co się liczy i co pomoże nam w jakiś sposób zbudować przyszłość. Może czas na to, aby trochę zdystansować. W tym sezonie rządzi dieta w innym na topie będzie coś innego. Taka kolej rzeczy, ale czy warto aż tak się temu poświęcać. Czy warto skupiać się tylko na sobie, na własnych sukcesach i byciu samowystarczalnym? Może dystansując się do jednego damy przykład innym ? W sumie warto spróbować, bo wiecie teraz ktoś spróbował i doprowadził do wielkiego bum. Może w kolejnym przypadku też tak będzie. Kto wie? Wiem jedno, sami kreujemy świat, wpływamy na zmiany i sami możemy doprowadzić do wygranej dostrzegając drugą osobę, odrzucając nierealistyczne sprawy i patrząc sobie głęboko w oczy.


                         

piątek, 8 września 2017

Pozytywne BUUUUM!

       
    Jak należy zinterpretować i zrozumieć słowo pozytywnie. Każdy z nas tłumaczy to pewnie w zupełnie inny sposób. Nie oszukujmy się ile ludzi na świecie tyle przemyśleń, tłumaczeń i założeń. W sumie jak dla mnie to bardzo dobrze, ponieważ świat nie jest nudny, cały czas się coś dzieje co doprowadza do zupełnie nowych odkryć i rozwiązań. Dobrze, wracam jednak do słowa pozytywny. Nie wiem, czy dla was też, ale dla mnie sam sposób dobrania liter i brzmienia tego słowa wywołuje pozytywną energię. Szczęście i mnóstwo pozytywnych dni w moim życiu mają dla mnie ogromne znaczenie. Kto ma wpływ na wytworzenie pozytywnej energii, która pochłania całe moje ciało? Wszystko, co mnie otacza. Głównie jednak ludzie. Osoby pełne energii, uśmiechnięte, szczęśliwe, ciekawe świata, ale i te tajemnicze, które wytwarzają w mojej głowie myśli prowadzące do tego aby odkryć ich wnętrze i wydostać pozytywną energię, wywołać uśmiech na twarzy. Tworzymy wielkie BUM, ogromną bombę ale... bombę bezpieczeństwa, która zarazi każdego człowieka uśmiechem.Jesteśmy na świecie po to, aby kształtować dosłownie wszystko, szczerze powiedziawszy, to od nas zależy jak będzie wyglądać wszystko, co nas otacza. Czy będzie ponure, czy wręcz odwrotnie, radosne i optymistyczne w każdym calu.
     Mam swoją zasadę w życiu, która głosi, że trzeba być uśmiechniętym, a nie ponurym, bo smutkiem niszczymy kolejny dzień swojego życia. Siedząc zamkniętym w pokoju, dostrzegamy tylko swoje wady. Przez milion negatywnych myśli nie potrafimy sami, nawet za pomocą muzyki czy książki wytworzyć coś optymistycznego. Bo kiedy jesteśmy smutni (przynajmniej ja tak mam) słuchamy smutnej muzyki, oglądamy i czytamy przytłaczające cytaty i bierzemy do ręki książki, które tylko pogłębiają nas w negatywnym zdaniu o sobie. Dlatego tak bardzo potrzebna nam jest druga osoba. Ktoś, kto pozwoli wywołać uśmiech na twarzy, rozbawi, złapie wszystkie pozytywne myśli, które wyfrunęły z naszej głowy. Posiadając osoby bliskie Twojemu sercu, masz zawsze uczycie i świadomość, że nie jesteś sama, że jest ktoś, kto złapie Twoją rękę i poprowadzi przez ciemną ścieżkę. Trzymasz dłoń i czujesz, że stajesz się silniejszy, mimo wszystkich przeciwności, problemów, obaw i złych myśli.
    Na wytworzenie pozytywnej energii potrzeba tak mało a tak wiele. Dlaczego? Bo pozytywne życie w 80% składa się z Twojego zaangażowania. Czasami rzeczywiście jest trudno. Każdy z nas miał takie sytuacje, po których najchętniej schowałby się w łóżku i pozostał tam na zawsze. To normalne, doskonale to rozumiem, jednak z perspektywy czasu dostrzega się to, że takie sytuacje były zupełnie niepotrzebne. Przeszłość zawsze w Tobie siedzi. W większym lub mniejszym stopniu pozostanie w głowie. Przeszłość jest potrzebna, ponieważ ukształtowała aktualną Ciebie. Z każdej sytuacji czerpiesz wnioski, nowe doświadczenia. Jednak ważne jest to co dzieje się teraz, to jaka/ jaki jesteś. Kim się stałeś po jakimś czasie i co zamierzasz osiągnąć w przyszłości.
    Jadąc autobusem, idąc ulicą, siedząc w parku czy w szkole, leniąc się na wakacjach ludzie powinni wymieniać się nawet maleńkim uśmiechem, ponieważ przyczyni się do tego, że poprawimy nastrój drugiej osobie, dodamy otuchy, przegonimy złe myśli, dodamy pewności siebie i wreszcie wiary, której każdy tak bardzo potrzebuje. Uśmiechem i pozytywnymi myślami tworzymy (tak jak już wspomniałam wcześniej) ogromną bombę, która co jakiś czas musi wybuchnąć, aby postawić nasz świat w bardziej optymistycznej odsłonie. W odsłonie czegoś nowego, świeżego ale co najważniejsze radosnego, cudownego i jedynego w swoim rodzaju. Wyjątkowa energia to ta, która w wyjątkowy sposób wpływa na nas, odmienia, kształtuje i trzyma w pełnym poczuciu wiary i optymizmu każdego dnia. Uśmiech proszę :) 


                                               POZYTYWNIE?