wtorek, 5 czerwca 2018

Obraz do interpretacji

 


  Siedzę w Starbucksie na Dworcu Centralnym przy samym oknie i obserwuje pędzących ludzi. Zastanawiam się ile kroków są w stanie pokonać w ciągu jednej minuty jednocześnie myśląc, czy ja wyglądam w ten sam sposób, kiedy biegnę na peron, który zamiast się zbliżać, jeszcze bardziej oddala. Zwłaszcza kiedy śpieszę się na pociąg, który odjeżdża za 5 minut.


Każdy rozgląda się za peronem, kasami biletowymi lub odpowiednim znakiem.  Przerażające jest to, że większość ludzi przemieszcza się, jak gdyby byli jedynym punktem na trasie. Nie patrzą przed siebie, nie wymijają innych. Spoglądają albo w ekrany telefon, albo w posadzkę. Inni biegną z walizką, rozlewając przy tym kawę. Ludzie w garniturach, dopasowanych sukienkach, płaszczach do ziemi, lub ubrani zupełnie na luzie, zwyczajnie. Co jakiś czas słychać gwizdek konduktora i drżącą podłogę, poruszaną przez odjeżdżający pociąg.

Mówi się, że najlepiej pisać w ciszy i spokoju, można się wtedy skupić na temacie. Jednak to nie w moim stylu. Zauważyłam, że najczęściej teksty, z których jestem zadowolona powstały w zatłoczonym miejscu. W kawiarni, pociągu, parku, galerii, uczelni. Towarzystwo osób pobocznych sprawia, że wiem, o czym chce pisać. Jedna sytuacja, zdanie, odpalają w mojej wyobraźni silniczek, który tworzy coś nowego.

Szczerze, nie przeszkadzają mi nawet rozmowy-co ja piszę-krzyki, grupki ludzi siedzących zaraz obok mnie na kanapach. Rozmawiają podniesionym głosem w języku (chyba) wietnamskim lub jakimś innym, zupełnie mi obcym, którego nauka dla mnie byłaby niemożliwa.
Ważne, że w tle poleciała Lana del Rey. Często pisze pod dyktando jej utworów lub Holly Henry. Mimo hałasu, tekst wycisza i skupia tylko na tym, co najważniejsze.
Najbardziej w środku tego całego zmieszania bawią mnie dzieci. Idą nieświadome niczego. Trzymają grzecznie dłoń rodzica. Jedno się potknie, inne przewróci, kolejne zaśmieje.
     
                 
No i proszę kolejne romantyczne powitanie przed „moim oknem". Stęsknione spojrzenia, czułe uściski, kolejna myśl w mojej głowie dotyczy tego, jak dawno się nie widzieli? Dzień? Miesiąc? Nie ważne, najważniejsze, że za sobą tęsknili.

Zauważam ludzi, którzy szukają wzroku drugiej osoby, to miłe, jednak nie wszyscy są obojętni, co gorsze, nieczuli i potrafią pomóc z walizką lub tłumaczą drogę do wyjścia. Zawsze lubiłam szukać wzroku drugiej osoby. Z oczu można wyczytać najwięcej, może nie wszystko, ale łapiemy więź, chociaż osoba jest nam zupełnie obca. Zastanawiam się ile osób przemknęło już przed moim oknem, które należy do mnie i do mojej wyobraźni przez ostatnie 20 minut. Kilkanaście osób widzę po raz drugi. Pewnie nadal szukają wyjścia z tego labiryntu. Tak, Dworzec Centralny w Warszawie to istny labirynt z całym mnóstwem ludzi, sklepów, walizek i hałasu. Jeśli nie podążasz za znakami, które wskazują poszczególne dzielnice, nie wyjdziesz. Z czasem robi się to już automatycznie, ale początki są trudne. Wystarczy, że trochę się skupicie, zastanowicie, przejdziecie kilka kroków, zapytacie o pomoc drugą osobę i proszę. Widzicie? Wszystko się na to składa, życzliwość = otrzymanie pomocy, dobro = pomoc. Dobro zawsze wraca, to prawda. Myślę, że nie zasługujemy na to, aby uznawać się za jednego z wielu. Halooo... Czemu cenimy się tak nisko? Nie musimy jak każdy biec w tłumie i za tłumem, jak każdy unikać wzroku, wpadać na innych i pretensjonalnie przeklinać w duchu. Po co? Czasami wystarczy być przez chwilę miłym, a poprawi to humor zarówno Tobie jak i drugiej osobie. Sama często mam tak, że chcę być niezauważona. Każdy ma takie dni. Idziesz myślisz, dlaczego nie mogę jechać sama tramwajem, dlaczego wydaje mi się, że osoba obok się we mnie wpatruje? Taka zamiana ról. Bo wczoraj ktoś wpatrywał się we mnie a dzisiaj ja wpatruje się w kogoś, a w tym przypadku w tłum ludzi przemierzających dróżki Dworca. No cóż chyba na tym polega świat. Kiedyś już pisałam o tym jak to jest być obserwatorem ale zapomniałam zapytać czy wy też lubicie zauważać szczegóły? Czy normalne jest dla was obserwowanie ukrytkiem innych? Snucie w głowie historii i barwienie ich po swojemu, swoimi kredkami? Czy potraficie zauważyć szczegóły, których inni nie widzą? Czujecie się czasami władcami z magicznym StopCzasem w ręku? Klikacie przycisk, zatrzymujecie czas i wyciągacie wnioski. Ja nazywam to wewnętrznym zatrzymaniem, znalezieniem okna, wypiciem kawy, otworzeniem notatnika, chwycenia długopisu i spojrzeniem przed siebie, na otaczającą rzeczywistość, która jest dla mnie obrazem do interpretacji. 



A oto efekty ostatniej sesji którą wykonał Mateusz.
W sumie sesja była totalnym spontanem. Wiecie jak to jest. Na jedną mam już pomysł i przygotowuje się od miesiąca a tu proszę wpadło jednak co innego i to  bez przygotowania. Zdjęcia wyszły troszkę mroczne. Ale czemu nie muszę poznawać siebie w każdym wydaniu. Wpadajcie na jego profile. Serdecznie Polecam! Linki macie poniżej.
 instagram:   https://www.instagram.com/matti319/?hl=pl
 facebook:    https://www.facebook.com/matti2420










4 komentarze: